Wojna hybrydowa z Federacją Rosyjską postępuje. Aktualnie w
szpicy tego frontu pozostaje, jak wiadomo, wyzwolona z suwerenności już „amerykańska” Ukraina. Oto wczoraj, a więc w minioną
niedzielę nastąpił kolejny krok tej niewypowiedzianej, niebezpiecznej wojny. Na
morzu Azowskim w pobliżu Krymu, kilka zuchwałych lub wybranych do wykonania
zadań specjalnych ukraińskich jednostek morskich, przekraczając nielegalnie państwową
granicę Rosji zmierzało prawdopodobnie w
kierunku Krymu, ignorując w ten sposób wolę Krymian integracji z Rosją i
decyzję najwyższych władz Rosji. Jednostki te zlekceważyły polecenia wycofania
się poza granice państwa. Pyszałkowata załoga wzmacniana przez Wuja Sama w swej
nienawiści i bucie dalej gorliwie wykonywała
polecenia prowokowania Rosji. Została ostrzelana, a jednostki próbujące głębiej
wtargnąć na teren Federacji zatrzymane. Zdecydowana akcja rosyjskiej straży
granicznej w ochronie swych granic
spotkała się z ostrą reakcją wiernych sojuszników Stanów Zjednoczonych. A w
robieniu z białego czarne i odwrotnie wierni sojusznicy są mistrzami.
Twierdzą więc, że choć zbliżają się na Ukrainie wybory, to nie potrzeba
nakręcania w elektoracie przez Poroszenkę spirali „patriotyzmu”, by wywołać tę prowokację,
lecz… to Putin potrzebuje mobilizacji społeczeństwa, więc to prowokacja Putina!
Oczywiście, im częściej i mocniej będzie się tę polityczne kłamstwa powielać,
tym większa szansa, że się je upowszechni. Jak mawiał nasz znany klasyk i
aktualny spec od mediów „ciemny lud wszystko kupi”. Tymczasem agencyjne
doniesienia z ostatniej dosłownie chwili potwierdzają, iż w przeddzień wyborów Poroszenko
ma swój własny interes w zaostrzaniu sytuacji polityczno-militarnej na Ukrainie.
Oto bowiem Poroszenko ogłasza STAN WOJENNY, na razie do 25 stycznia przyszłego
roku. W tej sytuacji może się więc okazać, że wybory w ogóle się nie odbędą, a
Poroszenko jako gwarant „niepodległej
Ukrainy” - na urzędzie prezydenta musi pozostać.
Tymczasem z godziny na godzinę histeria wywołana przez
wiernych sojuszników rozkręca się na całego. Kijów stwierdza, że ze strony
rosyjskiej doznał aktu agresji wojskowej w związku z czym zgłasza swoje prawo
do „samoobrony” ogłaszając równocześnie alarm
bojowy. Ukraina już żąda utworzenia międzynarodowej koalicji przeciwko Rosji, a
w Kijowie pod ambasadą Rosji trwają antyrosyjskie demonstracje. Na dziś w
sprawie wydarzeń na morzu Azowskim zwołano posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ,
a sekretarz generalny NATO Stoltenberg ogłosił na dziś posiedzenie komitetu
NATO-Ukraina. Rząd polski nie pozostaje w tyle. Ministerstwo Spraw
Zagranicznych już wyraziło stanowcze potępienie „rosyjskiej agresji”, a
min.Szczerski stwierdza, że wśród sojuszników rozważyć należy zaostrzenie
sankcji wobec Rosji. Zapewne reszta sojuszników także niebawem dołączy do chóru
oburzonych, a ich stopień oburzenia zależeć będzie jedynie od stopnia wierności
ich patronowi. Czas pokaże czym histeria ta się skończy. Jednak już dziś widać
wyraźnie ich prowokacyjne tło zmierzające co najmniej do podniesienia na wyższy
szczebel zimnej wojny i osłabienia Rosji. Oby ta zabawa nie była zabawą pod beczką prochu z
zapałkami.