Jeszcze niedawno nasz prezydent Andrzej Duda, a w ślad za
nim polscy politycy drobniejszego płazu, dalej media i te od ‘kury’ i te od ‘indyka’
na zabój kochały prezydenta Donalda Trumpa. Prezydent Trump zresztą w pełni miłość
tę doceniał. Porywającą przemowę wygłosił przed pomnikiem Powstania
Warszawskiego, po którym niemal każdy Polak uznał Trumpa za przyjaciela jakiego
dotąd nigdy nie mieliśmy, a niektórzy mieli nawet łzy w oczach. Opisywał szczegółowo
jak szlachetny i dzielny polski naród walczył z nazistowskim najeźdźcą, gdzie
przebiegała nawet barykada w Alejach. Przyjmował naszego prezydenta hojnie iście
po królewsku. Nasza Pierwsza Dama także doznała pełnego uznania i szacunku.
Została uznana nawet za bliską osobę amerykańskiej First Lady. Polacy także nie
szczędzili Trumpowi hojności. A to w zakupach na których amerykanom zależało, a
to w planowaniu stworzenia ‘Fortu Trump’, a to w popieraniu każdej decyzji
nawet bez wcześniejszej jakiejkolwiek analizy. W ostatnich wyborach
prezydenckich Polacy trzymali kciuki za Trumpem. Nie wierzyliśmy pierwszym,
początkowym doniesieniom o tym, że szala zwycięstwa niekoniecznie przechyla się
na korzyść naszego faworyta. Prezydent Duda jeszcze bardziej nieufnie
podchodził do tych doniesień. Toteż zdecydował zignorować pierwsze wiadomości o
zwycięstwie Joe Bidena (skądinąd przecież nieprzejednanego wroga Trumpa) w
wyścigu o fotel prezydenta i nie zważając na gorące uczucia jakie żywił do przeciwnika
Bidena obligatoryjne gratulacje wysłał Bidenowi dopiero po 43 dniach od
zwycięstwa. Zwłoka (wynikająca pewno z gorącej miłości do Trumpa) poddana została
krytyce przez polskie media i przez sporą część polskich polityków. Przesłane
gratulacje powszechnie nazwano gratulacjami spóźnionymi, czy wręcz
kuriozalnymi. Oczywiście zachowanie naszego prezydenta nie mogło nie zostać nie
zauważone w USA i przez samego nowego prezydenta. Mimo strategicznego znaczenia
dla USA terenu Polski w sporze z Rosją i jej okrążeniu, nasz Duda miał szlaban
na spotkanie z politykami St. Zjednoczonych. Długo trwała ta ‘zimna wojna’ i
tęgie polskie głowy robiły wszystko, by chłód ten zamienić znów z miłość. Po
pierwsze postawiono na obowiązek nagłego
zerwania kontaktów z Trumpem. Ale to było za mało. Dla Dudy, jak dar z jasnego
nieba pojawiła się ustawa przeforsowana przez PiS czyli lex-TVN, którą po
uchwaleniu przez Sejm i odrzuceniu veta Senatu przekazano prezydentowi do
podpisu. Sprawa dotyczyła dalszej
koncesji dla TVN, której właścicielem jest amerykańska f-ma Discovery. Amerykanie
nie taili, że są mocno zdenerwowani wizją utraty tego politycznego biznesu.
Próbowali naciskać, by ustawa nie weszła w życie. Od strony formalno-prawnej, w
moim pojęciu, ustawa nie budziła zastrzeżeń. Ale poza stroną formalno-prawną liczy
się zawsze jeszcze interes polityczny, biznesowy, a jak twierdziła opozycja nawet interes narodowy. Dla prezydenta, bojkotowanego
przez władze amerykańskie była to okazja do odwrócenia swego wizerunku jako ‘zabitego’
trumpisty, stworzenia wizerunku nowego, otwartego, odpowiedzialnego i prezydenta
nadal oddanego Ameryce (ale już nie Trumpowi). A więc zapewne po konsultacjach ze stroną
amerykańską prez.Duda przekazaną mu do podpisu ustawę wyprodukowaną przez jego własną
partię – zawetował. Ten krok prezydenta spotkał się natychmiast z uznaniem
Ameryki. Wrota do bezpośrednich kontaktów zostały otwarte. Ale prez. Duda, poza
tym, że jest politykiem rozsądnym i odpowiedzialnym jest też człowiekiem z krwi
i kości. Jest facetem uczuciowym. I widać to od pewnego czasu wyraźnie. Andrzej
Duda znów demonstruje całą gamę swych głębokich uczuć tym razem do prez. Joe
Bidena. A Biden, człowiek już leciwy wie dobrze, że w życiu nie ma nic
cenniejszego niż gama mocnych uczuć. Można by na koniec rzec: panie Biden, pan
nie ma wyboru, pan musi zaufać naszej wspaniałej Irenie Santor, która głosi – ‘każda miłość jest pierwsza, najgorętsza, najszczersza,
wszystkie dawne usuwa w cień’.