To, że ‘Dobra zmiana’ w sprawach
egzystencjalnych dla Narodu systematycznie próbuje wmówić Polakom, że białe jest czarne, a czarne
to białe – w zasadzie znamy. W krajach
autorytarnych gdzie strategiczne cele ma prawo wyznaczać tylko Naczelny Wódz, dostęp
do ucha narodu ma prawo mieć tylko wybrana kasta popierająca cele Wodza.
Przykłady z niedawnej historii
ukazują dramatyczne skutki totalitarnie sprawowanego rządu dusz. W XX wieku
najbardziej dobitnym tego przykładem była polityka III Rzeszy. Hitlerowskie
Niemcy nie wahały się brutalnie sterować świadomością społeczeństwa. Nieliczne
próby niezależnego myślenia były zwalczane niczym najcięższe zbrodnie. Regułą
było notoryczne wykorzystywanie narzędzi prawa do wszelkich gier politycznych.
Ustawy Norymberskie będące hańbą współczesnego świata stały się wygodnym
instrumentem realizacji celów hitlerowskiej władzy. Nie wahano się powołać nawet
specjalny resort – ministerstwo propagandy. A jego minister dr Joseph Goebbels podniósł do rangi reguły obowiązującej w III
Rzeszy zasadę: kłam, kłam aż ci uwierzą, a nawet aż ty sam w to uwierzysz! Jedynym
obowiązującym kryterium tak spreparowanego i zdeprawionego modelu władzy stała
się skuteczność realizacji szaleńczego celu podbicia świata. Pax Germanica umieścił na szczycie swojej hierarchii rasowej siebie jako ‘rasę panów’ (Übermenschen), zaś w czeluściach złowieszczego dna umieścił Żydów. W ideologii nazistowskiej
dla Żydów zabrakło miejsca, a dla nielicznych, pozostawionych przy życiu
Słowian przewidziano rolę niewolników. Totalnie głoszone kłamstwa sączone
wówczas do niemieckiej duszy przyniosły rezultat w postaci poparcia przez naród
niemiecki zbrodniczej polityki. Bez
wątpienia obok konieczności studiów socjologiczno-politycznych daje to asumpt
do przemyśleń nad lichością natury ludzkiej, szczególnie podatnej i łatwo
implementującej emocjonalne bodźce negatywne.
Dziś żyjemy w kraju niepodległym.
Konstytucja głosi, że Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym obywateli –
demokratycznym państwem prawnym (art. 1 i 2). Czy aby na pewno? Co ma wspólnego
z demokracją i wspólnym dobrem polska polityka historyczna i informacyjna
sprawowana totalnie przez postsolidarnościowe ekipy w sposób całkowicie
arbitralny? Prowadzona bez rzetelnej debaty z narodem, uwzględnia wyłącznie
interes polityczny rządzących ugrupowań postsolidarnościowych. Wpływa
oczywiście na stan świadomości części społeczeństwa, ale do świadomości tej
wsącza jedynie polityczny jad, prawdę wyznawaną i manipulowaną przez siebie,
albo traktowaną jedynie jako środek zarządzania. Dziś spośród środków prowadzenia polityki na naczelne
miejsce awansują emocje. Jest to groźne także przez to, że w sensie politycznym
jesteśmy raczej narodem młodym, u którego pierwiastek samodzielnego,
racjonalnego i strategicznego myślenia bardzo często spychany jest przez łatwo
zrozumiałe i przyswajalne myślenie zbudowane na emocjach. Jeden z ojców
odzyskanej po zaborach niepodległości określił to gorzką uwagą: „lwią część
naszej historii w XIX stuleciu zrobiła młodzież”. Dziś emocje królują zarówno w
wewnętrznej walce politycznej postsolidarnościowego obozu, jak również są
niestety stałym elementem zewnętrznej polityki państwa. Polska rusofobia to właśnie
przykład bezrozumnych, histerycznych fobii, które unoszą się w niczym trujący
gaz. Świetnie zrozumiała to młoda polska pisarka Dorota Masłowska, kpiąc z tych
fobii w powieści pt. ‘Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną’. Emocje
negatywne stają się podstawowym środkiem perswazyjnym. Postsolidarne ekipy
korzystają więc z nich i je podsycają. W rezultacie świadomość społeczeństwa
jest w znacznym stopniu zamulona, zmanipulowana i spłaszczona, świadomie
ukierunkowywana na zaspakajanie przysłowiowej ciepłej wody w kranie. Zda się nam słyszeć: możemy wam dawać nawet
nie jedno ‘500 plus’ (to i tak nie z naszego portfela), ale na egzystencjalne kwestie dla narodu monopol dzierżymy my – wyłącznie. Rzetelna
debata polityczna jest więc zamknięta. Owszem zdarzają się próby niezależnego
myślenia. Wyrażany jest więc zarówno sprzeciw wobec prób podważana wyników II
wojny światowej i tworzenia sprzecznej z
prawdą nowej polityki historycznej, jak i wołanie o geostrategiczną refleksję
związaną ze szczególnym zagrożeniem dla Polski, wynikającym z położenia naszego
kraju na pierwszej linii frontu. Jednak uwagi te zwalczane są natychmiast
rzucaniem oszczerstw i gróźb. Lider Dobrej Zmiany nie od dziś woła, że ten kto domaga się refleksji, walczy
o prawdę i wskazuje zagrożenia „nie jest polskim patriotą. Jest albo bardzo
niemądry i naiwny, albo realizuje interes Rosji. Nie ma, jak twierdzi, innej
możliwości”! Agent Kremla to najczęstszy epitet rzucany w myślących
samodzielnie. Pocieszeniem w tej sytuacji jest tylko to, że kłamstwo i obłuda
kończy zwykle na śmietniku historii. Jest kwestią czasu kiedy prawda wyzwoli
nas z obłudy, kiedy przestaną nas łudzić błyskotki Zachodu i społeczeństwo
zrzuci ten niebezpieczny dla narodu czerep pawia i papugi, zakłamania i
nieświadomości. Kiedy w pełni zrozumie, że styropianowe ekipy bez najmniejszego wstydu własny interes
przedkładają nad strategiczny interes kraju.
Niebezpieczny nurt tak
prowadzonej działalności politycznej widać szczególnie wyraźnie w
rewizjonistycznej polityce historycznej. Przykłady wskazują, że polityczny
handel można uprawiać nawet na mogiłach naszego Termopile. Do opinii publicznej ma przebić się więc jako
obowiązująca norma pogląd, iż tragiczny Sierpień 44 czcimy nie jako dzień
refleksji nad hekatombą polskich ofiar i
pamięci o heroicznym, a wystawionym na oczywistą klęskę bohaterstwie polskich
Leonidasów, ale zarazem nieodpowiedzialnością polskich polityków – a jako dzień
polskiej chwały, nieomal polskiego zwycięstwa! Również agresywną politykę
amerykańskich neokonserwatystów, (niosących narodom ‘amerykańską demokrację’)
balansującą pomiędzy wybuchem totalnego światowego konfliktu, a permanentnym
kryzysem i regionalnymi amerykańskimi wojnami, mamy brać za politykę
zabezpieczającą światowy pokój i bezpieczeństwo. A amerykańskie peany o tym jak
to cały świat podziwia Polskę i zapewnienia o niezłomnych uczuciach przyjaźni
do Polski pozwoliło ukryć amerykański interes stulecia – realizację za friko
własnego strategicznego celu, maksymalnego zbliżenia swoich baz militarnych do
granic przeciwnika notabene naruszając paryski układ Rosja-NATO z 1997 roku.
Nie mniej, by zachować wszelkie konieczne pozory, polski ‘przyjaciel’ zagrożony rzekomą rosyjską
agresją miał błagać o to, by amerykańskie uzbrojenie i amerykańskie wojsko czym
prędzej zasiedliło ‘na stałe’ polskie poligony i by za zasiedlenie polscy
podatnicy płacili solidne dolary, zasilając w ten sposób amerykański Departament Obrony. Ta
prowokacyjna gra amerykańskich Neokonów, wcale nie była by dla nich tak łatwa,
gdyby nie korespondowała, a może nawet nie była zachęcana przez bezrozumne,
jadowitą rusofobię ‘polskich przyjaciół’.
Dla obecnej elity
nieodróżniającej ogromnie surowego, niekiedy tragicznego okresu ‘utrwalania
władzy’, nazywanego okresem stalinowskim,
całe czterdziestolecie po zakończeniu wojny to IV rozbiór Polski i
straszna sowiecka okupacja. W tym czasie partyjni sędziowie notorycznie i z lubością
skazywali na śmierć bohaterskich żołnierzy wyklętych walczących z sowieckim
okupantem o wolną Polskę. Tylko dzięki temu, że Polacy są odważniejsi
od ‘ruskich’ zdołaliśmy odzyskać niepodległość i zadzierzgnąć przyjaźń z
niezwyciężoną Ameryką oraz odbudować i dziś pielęgnować kwitnącą w Polsce
demokrację. Ponieważ Moskwa nadal czyha na nasze terytorium, Stany Zjednoczone
dzięki wysiłkowi naszych elit i osobiście prezydenta Dudy stać teraz będą na
straży naszego bezpieczeństwa. Aż trudno
uwierzyć, by takie androny wynikały z kompletnego braku elementarnej wiedzy
historycznej. Niektóre trolle przypominają jeszcze o dokonywanej przez ‘ruskiego
okupanta’ permanentnej kradzieży polskiego majątku (!). Przy tak zbudowanej
narracji haniebna likwidacja pomników żołnierzy Armii Czerwonej poległych na
polskiej ziemi, żołnierzy dzięki którym uniknęliśmy polskiego holokaustu jest
poniekąd logiczna. Dla przykładu, spośród dziesiątków innych przełomowych efektów wysiłku bojowego Armii Czerwonej przypomnę tylko jedną o strategicznym dla nas wymiarze - likwidacja na zawsze nieprzejednanego od pokoleń, zawsze Słowianom wrogiego Ostpreussen. To historyczne wydarzenie dla Polski, osiągnięte w zaciekłych, krwawych bojach z hitlerowską machiną wojenną nigdy niestety nie zostało należycie docenione przez Polskę! Tak zapiekła rusofobia sprzyja agresywnym planom, nawet toczonej w konwencji tzw. zimnej wojny. Nic dziwnego więc, że amerykańskim Neokonom łatwo przyszło
osiągnąć pierwszy etap strategicznego
celu zmierzającego do okrążenia i sparaliżowania przeciwnika. Terytorium
polskiego ‘przyjaciela’ jako teren
zastępczy amerykańsko-rosyjskiej konfrontacji jest dla amerykańskich
przyjaciół idealny. W ten sposób USA mogły by przystąpić nawet do realizacji
następnych kroków konfrontacyjnych bez narażania własnego terytorium.
Podpisanie przez prezydenta Dudę porozumienia o zwiększonej ilości wojska, o stałym ich stacjonowaniu, o utworzeniu
amerykańskich baz w Polsce wydatnie wzmaga światowy wyścig zbrojeń. W Polsce tymczasem duma, a media tańczą kankana.
Pułapka w jakiej znalazła się
dziś Polska nie wyklucza, iż polscy ‘serdeczni przyjaciele’ będą zmuszeni, na
miarę swego potencjału, do militarnego wsparcia swego przyjaciela w następnych
wyprawach wojennych celem ustanowienia w świecie amerykańskiej demokracji.
Współudziałem w II wojnie w Zatoce Perskiej w 2003 roku ‘o wolność i
demokrację’ Polacy z pewnością zasłużyli na takie wyróżnienie i zaufanie. Prawdziwa
przyjaźń nie zna ograniczeń. Amerykanie jednak to przecież nie tylko
przyjaciele, ale i perfekcyjni handlowcy wyznający zasadę, iż biznes jest biznes!. Przypomnieli więc, że
przyjaźń nie anuluje kosztów jaki Polska musi ponieść. 2 miliardy dolarów ma
więc wynosić nasz wkład w budowę stałej bazy wojsk USA. Do tego dochodzi zakup
myśliwców F-35 w cenie niemal 100 mln dolarów, zakup najnowszych dronów,
droższego skroplonego gazu itp.
Niebezpieczeństwo wynikające z przyjęcia przez Polskę funkcji uzbrojonego
amerykańskiego lotniskowca rodzi pytanie czy abstrahując od zasadniczych
geostrategicznych wątpliwości – Polskę, bez istotnego uszczerbku dla budżetu
polskiej służby zdrowia, infrastruktury, przemysłowych inwestycji, budżetu
polskich rodzin, stać na takie wydatki. Słychać odpowiedź, że w obliczu
zagrożenia ze strony Moskwy, nie wolno zapominać, że bezpieczeństwo kosztuje, a
przecież jest ono dla Polaków bezcenne. Narracja ta wynika nie z przesłanek
merytorycznych lecz z głęboko wdrukowanej rusofobii. Każda fobia jest przejawem
kompleksu i choroby. Polskie kompleksy to wynik z jednej strony napuszonego
bezpodstawnego poczucia wyższości - kabotyńskiej postawy, z drugiej poczucia niższości wynikającego z
porównania osiągnięć i możliwości własnych i sąsiadów. Antyrosyjskie fobie są nie tylko
chore, są też dla przyszłości Polski groźne. Prowadzą też do zastoju polskiej
gospodarki i zubożenia polskich rodzin. Wyłącznie odbudowa normalnych,
partnerskich i dobrych stosunków w Federacją Rosyjską w słowiańskim świecie,
zerwanych jakże nieodpowiedzialnie i pochopnie przed laty może Polskę wyprowadzić na drogę spokojnego
rozwoju.