Agnieszka Holland, zwana Agnieszką Polland, paskudnie atakowana za walkę o ludzką godność dla ludzi uciekających przed wojną. Ataki w nią wymierzone - przejawem skrajnego podeptania ludzkoch wartości. W pełni solidaryzując się z jej walką zamieszczam mój wiersz zatytułowany Czekając na człowieka opublikowany w kwietniowym numerze z 22 roku w AKANCIE
Czekając
na człowieka
Po ostach i kamieniach
jak po złote runo
gdy zabrakło tlenu ruszyliśmy
z domu
by wolni żyć.
Stacja wyprawy wypadła na
skraju lasu
oddzielającego bliskie
narody
i pochopnie zwaśnione
armie.
W przedsionku kraju
paradującego
zwycięską solidarnością,
krzyk ostry dostaliśmy na
powitanie:
Stop! z tej strony
wędrującym
tlenu nie dajemy!
Ale chorzy i zgłodniali
próbowaliśmy
choć łyk przyjąć na
przeżycie.
Broń wyciągali, nas wypchnęli
za linię Curzona.
Niekłamani ludzie biegli
nam
z pomocą.
Odepchnęli ich, stanęły oddziały.
Nas odgrodzili kolczastym
płotem
jak w Auschwitz
roznosicieli zarazków i
wszy.
Powrót oznaczał represje
może nawet śmierć,
dalsza droga stwarza
nadzieję.
Tymczasem siedzimy na
skraju lasu,
który daje schronienie,
ale czy będzie jeszcze
ciepło?
Przed deszczem gałęzie
drzew
tworzą dziurawy parasol.
Próbujemy spać pod
krzakami,
pod głową kępa traw.
Łzy głodnych dzieci
rozrywają serce,
piliśmy wodę ze strumyka,
gorączka trzęsła całym
ciałem,
mało było soczystych
liści,
które da się strawić, a
głód
wykrzywiał i prostował
kiszki.
Szaleni w swym głodzie
próbowali
tłustą ziemię zjadać znad
strumyka,
(koniec bolesny – oni
wiedzą).
Zimne noce przeżyte
cudem,
z każdym dniem
oddech staje się coraz
płytszy,
powietrze chwytamy małymi
łykami.
To wtedy w tej zatrutej
godzinie
wolno spłynęła radość.
.
Widzę jak z mej doliny
kręta ścieżka wspina się
pośród skał Hindukuszu,
na niej mój sąsiad i brat
szybkim krokiem zmierzają
do ukrytego wądołu.
Nad nami krąży stalowy ptak
sprawdza czy wszyscy już
kochają
demokrację – wypatruje
naszych.
Górskie ptaki
z którymi wiedliśmy
dialogi
wylęknione – już ich nie
widać wcale;
zawisła gęsta pauza,
nie zakłóca jej nawet
gruby stalowy kat.
Ten sam krzyk zamarłej
ciszy słychać
w lesie nad strumykiem.
Czekamy
na pierwszą dawkę tlenu,
nie spotkaliśmy dotąd
człowieka.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz