Etykiety

niedziela, 12 marca 2017

Bierut żyje

Poniższy tekst wystąpienia, pisany we własnym imieniu przez moją małżonkę został przesłany do wielu najważniejszych polityków władzy ustawodawczej w tym do posłanki – Pani Premier, do Marszałków Sejmu i Senatu, do wszystkich przewodniczących partii i kół poselskich, do wielu posłów. Dla zachowania rygorów formalnych, by moje „freski” nie znalazły się w niezręcznej sytuacji, tekst ten zmodyfikowałem tak jakbym to ja pisał do Sejmu we własnym imieniu. Tekst wystąpienia zamieszczam we „freskach” wyłącznie na prośbę mojej małżonki.

Wielce Szanowni Wybrańcy Narodu
1. Minęło ponad ćwierć wieku, gdy w wyniku transformacji ustrojowej Polska odzyskała suwerenność. Wydawało się, że wraz z nią wszelkie krzywdy i nieprawości  władzy komunistycznej Niepodległa Rzeczypospolita rychło naprawi. Jak dotychczas było to przekonanie naiwne. Myślę, że chyba nadeszła w końcu pora na gruntowne rozliczenie wszelkich strukturalnych niesprawiedliwości i upokorzeń minionego okresu. W wybranych przecież obszarach życia społecznego dzisiejsza Polska Niepodległa, przez swe świadome zaniechania zdaje się komunistyczną samowolę utrwalać. Przykładem takim było przymykanie dotąd oczu na wyjątkowo nikczemną warszawską dziką  reprywatyzację, przy równoczesnej wyraźnej niechęci do  generalnego, uczciwego rozliczenia krzywd wynikających z dekretu Bieruta (Dz.U. z 1945 r. Nr 50, poz.279).
2. W wyniku okupacji hitlerowskiej i zagłady miasta w roku 1944 – ci nieliczni, którym mimo pacyfikacji Starego Miasta, „rozstrzelania” Mokotowa i rzezi Woli udało się przeżyć – stracili cały swój dobytek, stracili dach nad głową. Warszawa przypominała dzisiejsze najtragiczniejsze fragmenty kompletnie zniszczonego Aleppo. A jednak koniec wojny nie był końcem dramatu mieszkańców Warszawy. Władze komunistyczne powołując się na szczytne cele odbudowy stolicy pozbawiły warszawiaków in gremio własności ich działek, placów, ich ziemi, a innym aktem nawet resztek zachowanych kamienic („wszelkie grunty na obszarze m. st. Warszawy przechodzą z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu na własność gminy..” art. 1 dekretu). W takiej sytuacji znalazło się tysiące warszawiaków, a wśród nich moja szanowna, dzielna teściowa Helena G.. Po powrocie do Warszawy z exodusu ocalałych mieszkańców – tj. z obozu przejściowego w Pruszkowie, odnalazła ruiny domu rodzinnego położonego przy ul. Młynarskiej. Była to nieruchomość zabudowana paropiętrową kamienicą obejmującą kilkanaście mieszkań. Dom na samym początku XX wieku wybudował jej ojciec Józef G. – osobiście, fizycznie uczestnicząc w budowie domu. Dziadek mojej żony był majstrem ciesielskim i do własności tego domu doszedł jedynie pracą własnych rąk. W latach 30-tych (a więc w czasach Wielkiego Kryzysu) na skutek problemów finansowych znaczną część udziałów we własności domu dziadek odsprzedał, część jednak pozostawił swojej rodzinie. Dzisiaj moja małżonka dziedziczy po nim w 3/12 całej powierzchni wynoszącej 1060 m2. Gdyby mogło dojść do podziału ad rem (art.211 k.c.) jej część ograniczałaby się więc do pow. 265 m2, czyli tyle ile wynosi zwykle norma pod segment 1-rodzinny.  Kończąc rodzinne uwagi dodam, że dziadek mojej żony – żołnierz AK, zginął w czasie Powstania w ludobójczej rzezi Woli.
3. Powojenne warunki życia w całej Polsce były nadzwyczaj trudne, ale nie ma chyba wątpliwości, że te warunki były szczególnie ciężkie w stolicy naszego kraju. Życie w zburzonej Warszawie zmuszało warszawiaków do wyjątkowej zapobiegliwości i poszukiwań  zabezpieczającego  egzystencję jakiegoś dachu nad głową, troski o zdrowie własne i swoich dzieci, o zapewnienie pozwalającego przeżyć minimum socjalnego, zmuszało do poszukiwań wśród listy osób ocalałych i zaginionych swoich najbliższych, w końcu do ukrywania przed komunistami swych rodzinnych związków z Powstaniem 44 roku, z AK. Na szczycie więc tych powojennych polskich nieszczęść i egzystencjalnych problemów mieszkańców miast była wówczas Warszawa i jej mieszkańcy.  W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że znaczna część warszawiaków nie zdążyła przed nową władzą osobiście dopełnić formalności przewidzianych dekretem Bieruta, sprowadzających się do potwierdzenia swej własności. Dekret komunistyczny w art. 7 ust.1 celowo wyznaczał w tamtych warunkach wyjątkowo krótki 6-miesięczny termin do złożenia wniosku… o przyznanie prawa do wieczystej dzierżawy własnego gruntu, licząc na to, że zdruzgotani wojną warszawiacy w tak krótkim czasie wyznaczonego terminu nie będą w stanie zachować, przez co będzie można warszawiaków „zgodnie z prawem” pozbawić własności. Dziś wywłaszczenia uregulowane są ustawą z 21.08.1997r o gospodarce nieruchomościami w trzech rozdziałach (art.112-142). Poprzedza je obligatoryjne rokowanie i odszkodowanie. Dlaczego wywłaszczeni dekretem Bieruta mają być pozbawieni prawa powszechnie obowiązującego w Polsce i w Unii Europejskiej, której wszak jesteśmy członkiem? Utrzymywanie w obiegu prawnym skutków niegodziwych arbitralnych rozstrzygnięć dekretu Bieruta narusza zasady na których ufundowana jest i działa Unia Europejska i może doprowadzić do pełnych konsekwencji prawnych obowiązujących w Unii.
4. Czy naprawdę Niepodległa Rzeczpospolita nie ma obowiązku tych krzywd naprawić? Polska jako jedyny kraj po upadku komunizmu w Europie z tego komunistycznego zaboru się nie rozliczyła. Choć od dekretu Bieruta minęło ponad 70 lat warszawskiej reprywatyzacji nie przeprowadzono. Mało tego, w istocie zezwolono na tzw. dziką reprywatyzację, której cząstkowym przykładem, takim być może wierzchołkiem góry lodowej  jest ujawniona afera w warszawskim Ratuszu. A za patologiczną dziką reprywatyzację płacili swym poniżeniem, swą utratą zdrowia, nerwami, swym beznadziejnym czekaniem nie tylko prawowici właściciele gruntów warszawskich, ale nie rzadko jeszcze większą cenę płacili także nowi mieszkańcy przedwojennych kamienic często pozbawiani dachu nad głową przez ustosunkowanych beneficjentów dzikiej reprywatyzacji. A najodważniejsi, ci walczący o prawa lokatorów, jak Jolanta Brzeska – zapłacili życiem. Idea uczciwej reprywatyzacji nie pozostaje w konflikcie z prawami nowych lokatorów. Przeciwnie, jesteśmy gorącymi zwolennikami pełnej ochrony ich praw wcześniej nabytych. Historii cofnąć się nie da. Niewinni ludzie, od lat uprawnieni do zamieszkiwania jako lokatorzy odremontowanych przedwojennych domów lub nowych domów pobudowanych na placach dawnych właścicieli nie mogą płacić za wyrównywanie krzywd przedwojennym właścicielom. Często jednak decyzją nowych władz, poprzez sprzedaż mieszkań przez państwo, stawali się oni nowymi właścicielami tych mieszkań pobudowanych przecież na gruntach przedwojennych właścicieli. W tym wypadku krzywda pierwotnych właścicieli staje się materialną podstawą dla uprawnień nowych właścicieli. Nienaprawione zło zawsze staje się zaczynem nowego zła. Nie chcemy by krzywdą jednych płacono krzywdę drugich. Dzisiaj uczciwą reprywatyzację w stosunku do wszystkim wywłaszczonym dekretem Bieruta i nienaprawionych dotychczas można  przeprowadzić tylko poprzez przyznanie rzetelnego odszkodowania. Pozostawienie obecnie sprawy bez przyzwoitych rozstrzygnięć prawnych może być traktowane jako niesolidność i cynizm ustawodawcy. Zaistniałaby bowiem sytuacja wyjątkowo dwuznaczna. Pewna część warszawiaków swoją własność przecież w jakiś sposób odzyskała. Powstaje zatem pytanie: czy w ramach konstytucyjnej zasady równości wobec prawa akceptujemy nadal ich odzyskaną własność, czy decyzje te cofamy, zrównując ich sytuację prawną z sytuacją większości oczekującej? Zamknięcie sprawy na tym etapie jest m.zd. prawnie niedopuszczalne. Byłaby nie tylko jawnym pogwałceniem zasady konstytucyjnej ochrony praw do dziedziczenia, ale też antykonstytucyjną próbą podziału mieszkańców stolicy na lepszych i gorszych. I nie sposób wówczas nie zapytać w oparciu o jakie to kryteria mamy godzić się na ów podział?
5. Z bólem zauważyć wypada, że wśród politycznych elit rządzących po 89 roku Polską widać niestety zmowę milczenia wokół reprywatyzacji. Zmowę, by naprawę krzywd wyrządzonych dekretem Bieruta zepchnąć z agendy publiczno-prawnej do sfery prywatno-sądowej. Słowem, mamy się zgodzić na to aby ci którzy są silniejsi, bogatsi, sprytniejsi, którzy mają większe „przebicie” mogli nawet w sposób nie do końca legalny odzyskiwać nieruchomości, byle tylko nie angażować struktur państwa, czy samorządu. Nie chcecie Szanowni Wybrańcy widzieć problemu nabrzmiałego od dawna. Za przykładem Piłata starannie umywacie ręce. Idąc tropem prezydenta Kwaśniewskiego nierzadko powtarzacie, że Polski nie stać na wyrównywanie krzywd, że dziś Polacy, którzy mieliby te stare komunistyczne krzywdy naprawiać są  ludźmi zbyt ubogimi, by płacić… bogatym lub potomkom tych bogaczy. Ale w domyśle dodajecie: ci co mieli dostać – dostali! I to wydaje się być clou całej sprawy! Żonie z kolei choć ma niecałe tysiąc złotych emerytury na pociechę pozostaje perspektywa awansu do grona bogaczy. Żarty na bok! Awans ma swoją cenę. Jest nią wg Kwaśniewskiego zamknięcie sprawy na tym etapie (kto miał dostać – dostał!). Koniec z dalszym wyrównywaniem krzywd za wywłaszczenia 45 roku! Osobiście uważam jednak, że przytoczony pogląd obłudnie odwołujący się do troski o państwo i o biednych jest tak demagogiczny i nierzetelny, że nie wart jest nawet bardziej szczegółowej polemiki. Wzywam Was Drodzy Parlamentarzyści i Samorządowcy do odwagi w przezwyciężeniu zmowy niedostrzegania problemu wynikającego z komunistycznego dekretu Bieruta. Prawnokarne rozliczanie urzędników, sędziów i adwokatów za dotychczasowe haniebne praktyki nie rozwiązuje problemu. Jako Wasi elektorzy (od początku zaangażowani we wszystkich akcjach wyborczych Nowej Polski) wzywamy Was Drodzy Deputowani do uczciwego  rozwiązania zabagnionego przez 70 lat problemu warszawskiej reprywatyzacji.  Sądzę, że wyjątkowo dramatyczna sytuacja powojennej Warszawy i odrębny, dla niej tylko przewidziany dekret z 45 roku, dziś w Niepodległej Polsce zasługuje na  samodzielne, odrębne uregulowanie.
21 lutego 2017 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Agnieszka Holland

 Agnieszka Holland, zwana Agnieszką Polland, paskudnie atakowana za walkę o ludzką godność dla ludzi uciekających przed wojną. Ataki w nią w...